Drogi Wuju
Matka moja a Wuja siostra dowiedziawszy się, że z Wujem koresponduję w ogromną złość wpadła. Słyszeć nawet nie chciała moich tłumaczeń, że z różnych stron historię rodziny miałem w ten sposób zamiar poznać, Wuj zna swoją siostrę i wie pewnie, że jak się zeźli to nijak do rozwagi nie można ją przywrócić. Widzę w tym pewną zbieżność w charakterze z wujowym. Wuj i ona niezwykłą lotność w myśleniu posiadacie z tym że w innych kierunkach owa lotność się ujawnia.
Wracając do matki i jej nagłości w osądach mojej z Wujem korespondencji powiem, że zupełnym przypadkiem się owa korespondencja wydała. Matka wieczoru jednego gdy siedzieliśmy jak to zazwyczaj czynimy przed gankiem zauważyła, że nie ma w tym wszystkim logiki. Z czystej przyzwoitości zapytałem starając się nie okazywać zniecierpliwienia, w czym tejże logiki brakuje? Rzekła mi, że w muszkach owocówkach owej logiki nie widzi i mimo, że nie pytałem dalej pociągnęła ów temat jak wciąga się zapach pieczeni gdy się takową pieczeń świąteczną w piekarniku piecze.
nie widze logiki Kacprze w muszkach owocówkach. One tak zachłanne są na sok nasz, że już nie wiem co czynić aby nasze kompoty przed nimi ratować.
Fakt bezsporny, muszek owocówek tego roku było zatrzęsienie i tragedia pukała w drzwi naszej piwniczki z zimowymi zapasami. Muszki owe były wszędzie. Dosłownie wszędzie. Wcześniejszy pomysł matki związany z budową nagrobka „muszki owocówki” na podwórku nie wypalił. Zakładała ona, że jeżeli postawić nagrobek z odpowiednim napisem to muszki przerażone więcej nie przylecą. Gdy już nagrobek z kamienia polnego postawiłem, matka doszła do wniosku, że muszki to prymitywne stworzenia i jako takie czytać zapewne nie potrafią a nie czytając nie odczytają napisu. Matka ów napis układała mozolnie przez cały ten czas gdy z kamieniem walczyłem i ostatecznie treść taką oto uzyskał:
„Jakże smutek wielki gości w mym martwym sercu
Jak bardzo szukam zmiłowania
Chciałam być sprytna
ja muszka owocówka
i wypić sok
lecz w grobie tym jestem pochowana
Felicja Fus
muszka owocówka bez niezbędnej do życia długiego i szczęśliwego wyobraźni za życia”
Jak już wspomniałem gdy napis na nagrobku wydłubałem matka popadła w wątpliwości co do zdolności czytelniczych muszek owocówek. Po chwili doszła do wniosku, że nawet durnowate muszki zrozumieją rysunek i szminką nabazgrała na kamieniu czerwoną plamę dla pewności podpisując ją „krew moja ostania”. Wyjaśniła przy tym, że ona tylko zakłada analfabetyzm tych bestii i może się mylić.
Niestety nie pomogło. Muszek było coraz więcej i nijak nie widziałem ratunku. Okazało się, że to tylko ja ratunku nie widziałem. Matka widziała go w siatce na motyle z mych lat pacholęcych, którą trzymałem pod łóżkiem. Wgramoliła się tam pod moją nieobecność i wyjęła siatkę wraz z listami Wuja. Bez jakichkolwiek wątpliwości rozpoznała wujowy charakter pisma i w ramach pokuty musiałem bez wytchnienia do wieczora biegać po podwórku muszki wyłapując. Bojąc się gorszej pokuty solidnie przyłożyłem się do tej roboty tak, że muszek drogi Wuju nie ma w całej okolicy. Tum sposobem Wuj przysłużył się niejako naszej walce o pełną spiżarnię i za to Wujowi z tego miejsca serdecznie dziękuję.
Kacper