Drogi Wuju,
ogromnie wzruszyły mnie wieści, że Wuj po latach samotności, odnalazł swoją drugą połówkę i żenić się będzie w czerwcu. Czerwiec jak mówi nasz sąsiad na żeniaczkę najlepszy. Matka natomiast, gdy jej owe wieści przekazałem, słowa czerwiec jak myślę nawet nie zauważyła. Zaś sam pomysł Wuja o ślubie skwitowała zdaniem:
albo znów chce kogo oszukać, albo ta kobieta ma zaćmę, niedowład słuchu i paraliż nóg.
Domyśliłem się wprawdzie, że ten nie do końca Wujowi przychylny pogląd, matka wyraziła ze względu na całokształt zdania o Wuju ale pragnąc jednak pewności poprosiłem aby rozwinęła swoją myśl. Popatrzyła na mnie i rzekła:
Kacprze znam Wuja od 55 lat, czyli od dnia gdy się urodził i wierz mi, że już w kołysce potrafił babce Twojej a swojej matce ukraść kolczyki, sprzedać je z zyskiem kilku chłopom a na koniec oddać je matce prosząc aby w ramach znaleźnego dała mu na lody. Wuj Twój nigdy się nie zmieni. Daje mi to pewną stałość w świecie bo jak wiesz nawet porządek rzeczy związany z porami roku się ostatnio kiełbasi. Pokuszę się nawet o myśl taką, że prędzej morze nad Zatoką Gdańską wyschnie niż Wuj Twój się opamięta i sporządnieje.
Matka jak zwykle przesadzała. Niemożliwe aby Wuj w kołysce będąc, mógł kraść kolczyki, sprzedawać je a później jeszcze żądać pieniędzy na lody. Tak małe dzieci przecież same się nawet nie poruszają nie mówiąc o jedzeniu lodów przez siebie kupionych. Matka widząc rozterki na mojej twarzy, które zapewne wyglądały jak gówno na wielkanocnym jajku upstrzonym na złość gospodarzowi przez kurę, powiedziała:
Kacprze, dość tego! Nie Wuja i jego przyszłość piekielną mieć powinniśmy na względzie ale naszego psa Skorka. Nie patrz tak na mnie, bo żałość mnie bierze. Powiem tylko na koniec, że Wuj do 16 roku życia w kołysce spał, gdyż jak twierdził kołysanie wspomaga myśli, które od tego klarowne się stają. Nie poznałam nigdy sekretu jego w tym względzie ale pewna jestem, że wyjaśnienia kłamliwe były i nic dobrego za tym nie stało.
Rzeczone gówno rozterek widać znikło z mojej twarzy, gdyż matka uspokojona ciągnęła wątek Skorka:
Zauważyłeś Kacprze, że Skorek ostatnio zupełnie przestał szczekać? Trapi mnie to niezwykle bo psa tego lubię i śmiech zawsze mój wzbudzał jego entuzjazm, gdy ganiał za cieniem swoim po podwórku.
Zgodnie z prawdą odpowiedziałem matce, że nie wiem co może go gnębić. Obawiając się jednak, jakiego nowego pomysłu matki dodałem, że dowiem się niebawem a tym samym nie ma co się o Skorka martwić.
Matce widać nie przypadła do gustu taka odpowiedź i postanowiła jak to ujęła, sprawę przemyśleć. Po dwóch dniach myślenia, robienia notatek na deskach szopy i zaglądania do encyklopedii zdrowia stwierdziła:
Kacprze, przyczyny nie znam. Przeanalizowałam dokładnie ruchy Skorka po podwórku i jego smętne zachowanie ale owej przyczyny nie poznałam. Możemy jednak bez większego problemu leczyć objawy choroby nie znając jej przyczyn. Matka moja a Twoja Babka kilka razy tak postąpiła i to z dobrym efektem. Pamiętam jak kurczaki jednego razu zamiast być żółciutkie jak to mają w zwyczaju, stały się zupełnie zielone. Babcia Twoja myślała nad tym prawie tydzień a po jego upływie westchnęła, wyjęła balię z wodą i je wykąpała. Kurczaki znów były żółte a Wuj miał do pokonania kilka kilometrów po polu uciekając przed złością babki. Później tłumaczył, że zielone kurczaki, będąc jednocześnie białymi krukami wśród swego gatunku pomnożyły swoją wartość a koszt środków maskujących nie był wysoki, gdyż w proceder ten wciągnął sąsiada Józefa, roztaczając przed nim wizję płynącej rzeki pieniędzy w zamian za jedną litrową puszkę farby. Tak więc Kacprze, leczyć będziemy skutki, zostawiając na razie przyczyny bez wyjaśnienia.
Gdy skończyła mówić, odwróciła się do mnie plecami i poszła do szopy. Jak się Wuj domyśla, poszedłem za nią. W szopie matka wyjęła ze stogu siana starą wanienkę w której ponoć jeśli wierzyć jej słowom Wuj za młodu chciał ją utopić. Wytargaliśmy ją na środek podwórka i postawiliśmy przy pompie.
pompuj – rzekła matka.
Pompowałem więc a ona wąż spustowy do wanienki kierowała, lejąc do niej wodę. Gdy wanienka była pełna, matka mówiąc uduchowionym głosem nakazała mi łapać Skorka i do wanny ciągnąć do mycia.
dobra kąpiel nigdy nikomu nie zaszkodziła. Dawaj go!
Skorek z niewiadomego powodu zaczął uciekać i ani prośby ani zaklęcia skutkować na jego krnąbrność nie chciały. Biegał jak opętany po podwórku. Wuj rozumie, że pies mając cztery nogi nie dość, że szybszy jest to jeszcze i wytrwalszy w bieganiu od człowieka. Biegał więc wokół matki, studni i wanienki a ja ledwie dysząc za nim. W reszcie matka kazała mi się zatrzymać. Stanąłem więc przy niej a Skorek jak niegdyś za cieniem swoim tak teraz za nie wiadomo czym biegał wokół nas. Staliśmy tak do wieczora patrząc na niego i jego coraz bardziej uśmiechniętą mordę. Zrozumiałem wtedy drogi Wuju, że Skorek po prostu zapomniał leżąc w słońcu co sprawia mu największą radość. Najnormalniej zapomniał. Gdy jednak strach w sobie poczuł przed kąpielą i uciekać przede mną zaczął widać mu się wszystko przypomniało i do normalności wrócił. Tak odkrycie tej dziwnej zależności strachu, pamięci i szczęścia wzruszyło matkę, że z jej woli od teraz wanienka nie w szopie pod sianem ale na podwórku przy pompie stale stoi. Nie wiem jednak czy to przypadek był z pomysłem matki na wanienkę czy też z rozmysłem tak uczyniła znając Skorka niechęć do kąpieli. Może Wuj jakie światło na sprawę tą rzuci i do jasności mnie poprowadzi.
Kacper
ps
Dziękuję Wuju, że po ostatnim liście w którym mówiłem o problemach z matką co to wynikły ze znalezienia przez nią wujowej korespondencji ze mną, teraz pisząc do mnie, wpisujesz Wuju jako nadawcę „Powiatowy Bank Spermy”. Pomysł przedni, gdyż matka listu takiego nigdy w życiu nie otworzy a będąc wstydliwą w tych sprawach zapewne i nie zapyta mnie o to.